zua igieua
...
Offline
Administrator
Vicusiaaa przyszła na dziedziniec, wiadomo ledwo co oderwała się od książek, no wiadomo KUJOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON.
Vic oczywiście przyszła z Sową, znaczy ta wredna sowa przyszła i gapiła się na Vice.
Czemu ona tu w ogóle przyszła?! Ah tak Louis...
Czy ja mówiłam że go nie lubię? A z resztą ja nie lubię nikogo, Tak jak stara Vica woooow. Jeśli dostanie jutro złą ocenę (poniżej piątki, wooow.) to wtedy SZLABAN! KUMASZ VICA?! A racja ona mnie nie słucha.
Vicusia siedziała na ławeczce i pisała Esa.
Ja:Braciszku nie ma mnie aktualnie, odpisze ci potem.
Luc: Nie uczysz się?!
Ja:No raczeeeej?.
Wiadomo Vica jest wredna dla brata husehuhu.
No se si hago bien,
No se si hago mal
No se si decirlo,
No se si callar..
Offline
Gryffon
Louis pięknie, słitaśnie i w ogóle odrobił tego dnia swoje zadania domowe, których, nie ukrywajmy, było w cholerę dużo. Ale to nic. Wycierpi w katuszach iii... będzie z głowy! No tak, na tym drugim roku studiów szczególnie zwracał uwagę na swoje oceny. Niby czemu? Nie był typowym kujonem, ale do looserów, tudzież total nauków z naciskiem by się nie wepchał. Za dużo mu do tego niemiłosiernego przydomku brakuje. Do tego drugiego też.
A tak, napisał chłopczyna lista do Victorii i miał wywalone. Odpisze, albo nie. Nie czekał jednak aż jego durna Geltruda (niewdzięczne sówsko, które zżerało połowę listów i gwałciło mrówki) przyniesie list, tylko od razu poszedł do miejsca, w którym umówił się z Gryffonką na spotkanie. Być może to czarne latające gówno już zjadło list. Nie obchodziło go to.
Przychodząc jednak na dziedziniec, zauważył, że dziewczyna tam była. Radosny zawołał do niej z uśmiechem:
- Siema, Vic! - Nie było aczkolwiek w jego tonie żadnego naderentuzjazmu. Żeby se nie pomyślała, że on to jest takim jej psychofanem... Eee... trochę był. ALE TYLKO TROCHĘ. Bicz plis, dajcie mu spokój! ONA MU SIĘ ŚNIŁA W NAJPIĘKNIEJSZYCH SNACH...
Offline
Administrator
-Siema Louis.-powiedziała takim samym tonem jak chłopak. Nie chciała być gorsza, wiadomo Vica musi być we wszystkim najlepsza.- Po co chciałeś się spotkać?-spytała tym swoim głosikiem słodziasznym, po którym ja rzygam tęczą. Potem jej słynny ruch:
I JAK TU JEJ NIE KOCHAĆ?! No też racja mi podpadła jak się dowiedziałam że się kumplowała z Venus, potem sprawa z Wróblem, którego nigdy nie było. Wiadomo wszyscy się bali Vicky po tym, jak "rzekomo wypchała Wróbla." i oto jej chodziło, bali się jej a to dla niej było spoko i super. Wiadomo że przez to pokłóciła się z Venus, ale szczerze nigdy nie lubiła tej dziwki. No nie nie okłamujmy się LUBIŁA JĄ! BARDZO LUBIŁA! Ale wracając Vica spojrzała na Lou i czekała na odpowiedź.
No se si hago bien,
No se si hago mal
No se si decirlo,
No se si callar..
Offline
Gryffon
Po co chciał się z nią zobaczyć? Po co chciał się z NIĄ ZOBACZYĆ?! Bo ją kochał, bo mu się śniła, bo się rumienił jak ją widział, bo była dla niego taka piękna, bo była... nie, nie, nie. Tak nie może wyglądać odpowiedź na pytanie Vic. Czy on chciał zepsuć tą przyjaźń? Jedynie tym, że... się w niej zakochał? Przecież to normalne, że ona by z pewnością jego uczuć nie odwzajemniała. Nie. Cicho. Na razie niech to będzie sekret biednego Louiska.
- Mięliśmy dosyć długą przerwę w spotkaniach, nie uważasz? Nawet na zajęciach nie mogliśmy się... "spiknąć". - Odpowiedział jej, po czym zaśmiał się cicho. No co, taka prawda. Może jej się nie podobało, że Louis tak do niej pięknym pisemkiem napisał, że pragnie ją zobaczyć, TO ZNACZY inaczej ubarwił to w słowa, ale mniejsza. No i wracając: może jej się nie podobało to, ale on ją bardzo, bardzo lubił, lubił i by się dzisiaj zesrał na różowo a potem narzygał na to wszystko tęczą, gdyby na serio już równy tydzień nie mógł polampić się na Vic na żywo. O tak.
Ostatnio edytowany przez Louis Patterson (2013-03-14 20:09:45)
Offline
Administrator
-Też racja.-powiedziała Vica, NOSZ KURWA MAĆ! A Vic miała już taką nadzieję! Że jej powie ze ją kocha i... Fantazja Vi nie zna granic, no okeey wracamy do realności! Więc Vica uśmiechnęła się do Louisa.
-Więc...-zaczęła.-Co tam u ciebie?
Vica odgarnęła włosy, Wiadomo że FUJ RZYGAAAM TĘCZĄ! Vica to u minie powoduje. Panna idealna zawali jutro sprawdzian ZAJEBIASZCZOO! Co nie? Ludzie będą mieli powód do nabijania się, ale Vica ma wszystko serdecznie GDZIEŚ! Za to ludzie ją kochają przecież! Raz się jej boją a raz kochają! Ona ma bosko co nie? Ludzie mają do niej szacunek, boją się jej, kochają ją , uważają ją za piękną a na samym końcu mają ją za Szajbuskę. WOW.
No se si hago bien,
No se si hago mal
No se si decirlo,
No se si callar..
Offline
Gryffon
Jasne, cholercia, no on jej nie potrafi wyznać miłości i gadaj tu z takim... No toż to tragedejszyn jest, po pierwsze, po drugie skandyjeszyn, a po trzecie dramatejszyn. I te pe, i te de.
- Ostatnio dosyć dobrze. - Do dupy. Co za kłamstwo. Tak kłamać Victorię, wiesz co, Louis? Weź się w ogóle... rzal. Przecież dobrze wiesz, PATTERSON, że tydzień bez twojej żony White to najgorsze co może być, po prostu - tydzień stracony! Więc, powtórzę się: do dupy. A Louis skłamał. Troll za kłamanie, idioto. - A u ciebie? - zapytał, chyba bardziej nieśmiało, albo po prostu bez kontroli mu się głos ściszył. Nie wiadomo. Chłopczyna się zasmutał, że miał na serio taki beznadziejny tydzień.
Beznadziejny.
Bez nadziei na poprawę. Rzal.
Chociaż w sumie to ta cała nadzieja była! Lub... nie, źle to ujęłam. Louis ruszył dupę i wysłał sowę do Vic. To właśnie był dobry krok. A nie psychofazy erotyczne w myślach z... NIEWAŻNE, JUŻ ZA DUŻO PISZĘ O TAKICH RZECZACH, NIE, WYŚLIJCIE MNIE NA ODWYK.
Offline
Administrator
Już cię wysyłam Kochanie, pakuj się bo za dwie godzinki ktoś po ciebie wpadanie fiesz?
-Chyba zwyczajnie, normalnie.-powiedziała. Ślicznie Vica umiesz kłamać! A to że ta dziwka grozi ci wywaleniem z budy to niccc. Jakże ja jestem z ciebie DUMNA! Aj lofe Vica. Vicusia poprawiła włosy. NOSZ KURWA TO JAKAŚ MANIA MOICH POSTACI! Trza je wysłać na odwyk z Malwą, bo to straszne się robi powoli. Vica uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Wow. TO SIĘ JESZCZE DA?! Wow. Wow. Wow. Wow. Kocham się z nie nabijać alee jestem zua. Okey więc Victoriaa (Nie Victorie bo te imię jest lamerowe i takie dziwaczne) spojrzała na Lou i powiedziała.
-Idziemy się przejść czy będziemy tu cały czas stać?-spytała.
Tia Vica nie lubi stać w miejscu, lubi chodzić wiadomo w końcu to Vica, nie?
PARAAAAAAAMAMAMAMAMAMMALAMAMAAMAMMLALAMMAMLAMAA!
Malwo masz głos.
No se si hago bien,
No se si hago mal
No se si decirlo,
No se si callar..
Offline
Gryffon
- To dobrze. - Kiwnął głową, jednak nie był w stu procentach pewien, czy Vic powiedziała prawdę. On też skłamał. Ooochhh, tak bardzo do siebie pasują! To jest weri, weri słiti. Serce serce serce kropka.
Oj tam, dziewczyny, które poprawiają włosy są sexy.
Tsa... to się pocieszyłam.
Może i odwyk jest dobry, ale Victoria ma na niego nie jechać. Chłopczyna tygodnia bez niej nie przeżyje, a ty myślisz, że ile by siedziała na tym odwyku, tam gdzieś zagóramizalasamizaośmiomachujami, hmm?
- Tak, jasne. A może... chciałabyś się wybrać do Herbaciarni? - Podsumowując całkowicie pogodę, to świeciło słońce, tak trochę, ale wiatr też silnie wiał i coś chmury się czarne zbierały. Wiosny jeszcze nie było, dopiero wolno się rozpoczynała. Taka pogoda to do dupy. Kit.
Offline
Administrator
Ile by siedziała? No tyle co Sally czyli jakieś dwa miesiące. Uzależnienie od poprawiania włosów. TO STRASZNEE ! Posiadają je tylko postacie "SSS"-Super Słitaśnie Szalikowe Postacie, co nie? Co nie? Co tak, Co tak!
-Jasne, czemu nie.-powiedziała uroczo, z resztą jak zawsze po czym zawsze jest reakcja moja w postaci: Fuj Rzygam Tęczą. Oh jak ja się kocham z niej nabijać dwuklopek deee.
A myślisz że ja nie wiem?! Pikna Para, od razu przypomina mi się pewna imteligentna piosenka:
"MO PAN PIKNYYYY KROJ! PIKNY KROOOJ". lub "Opa Gangam Style, Gangam Style". Inteligentencja Szalikowa, właśnie tak drogi Malwonie. Oh Yes. Czas do rozkminienia mnie liczy się tak jakby wykopać opsydian w majcrafcie, ręką. Chipsy się skończyły, wena też, oddaje głos dziwce.
No se si hago bien,
No se si hago mal
No se si decirlo,
No se si callar..
Offline
Gryffon
"EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE, JA SIĘ PRZEEEEEJDĘ". No wiem, no wiem! Pies był zabójczy.
Drozio bylo.
Ekhem, to tegez: Louis oczywiście z uśmiechem pobiegł z Vic na koniec tęczy iiii... rzygi tęczą. O fak, och noł. Nie rozkmniniam samej siebie.
PO PROSTU... Przejdźmy już do tej herbaciarni* i będzie po gównie. Liczę na ciebie, Wiktorio, nie zawiedź mnie, pisz pierwszy post, bo ja jestem leniem i właśnie zjadam kota numer jeden. POZDROWIENIA!!!
* - http://www.hogwartnaszmagiczny-swiat.pu … .php?id=96
Ostatnio edytowany przez Louis Patterson (2013-03-15 22:07:08)
Offline